sobota, 30 listopada 2013

religijnie, nie na temat



Wspólne mieszkanie przed ślubem- sprawdzian miłości czy niepotrzebna pokusa?
Zastanówmy się nad pierwszą opcją. Osobne pokoje, osobne łóżka i tylko wieczorny buziak na dobranoc? Podobno „kocha to poczeka”. Czy zachowanie czystości aż do ślubu pozwala nam sprawdzić moc tego pięknego uczucia? Każdy ma na ten temat inne zdanie. Osobiście uważam, że w jakimś stopniu daje na możliwość testu. Ale po co? Jeśli ktoś darzy Cie tak silnym uczuciem to powinien starać się to udowodnić. Czujesz, że kochasz i tak samo jesteś w stanie poczuć jak to jest być kochanym. W miłości nie potrzeba żadnych testów. Kochasz albo nie, jesteś w stanie się poświęcić za drugiego albo nie. Jeżeli ufasz komuś bezgranicznie to nie musisz poddawać waszej relacji jakimś sprawdzianom.
Z drugiej strony każdego poranku widzieć swojego ukochanego w kuchni, z potarganą fryzurą i kubkiem kawy to piękna rzeczywistość. Można być pewnym, że nic się nie wydarzy, ale gdy nadejdzie jakiś moment i któreś nie będzie potrafiło się oprzeć? Nadarzy się tyle sytuacji, które dadzą szanse na bliższy kontakt. Nawet jeśli niechcący będą chcieli wejść do tego samego pomieszczenia; bliskość i emocje- łatwo się mówi, co z wykorzystaniem tego w praktyce? Wtedy nadejdzie poczucie winy i żal. Słowa „dam radę” nie wystarczą. Potrzebna jest silna wola i cierpliwość.
Kolejną sprawą jest to, że gdy dojdzie do poważnego konfliktu, łatwiej jest zakończyć związek niż małżeństwo. Gdy mamy własne problemy zajmowanie się czyimiś jest w pewnym sensie poświęceniem. Wtedy stawiamy szczęście drugiego ponad swoje, chyba na tym polega małżeństwo.  W związku partnerskim istnieje „ja i Ty” oraz „moje i Twoje problemy”; w małżeństwie „jesteśmy MY i NASZE problemy”. Człowiek nie jest już samotną jednostką, ale jest częścią czegoś, co bez niego nie istnieje. Kiedy żyjesz w związku, bez ślubu i kiedy narastające problemy zaczynają Cie przytłaczać, możesz odejść i działa to w obie strony.
Czy ludzie żyjący razem bez ślubu sprawdzają jak to jest być razem 24/7? Może testują czy są na tyle silni żeby powiedzieć ostateczne ‘tak’? Bo przecież po ślubie nie odchodzi się z powodu kilku problemów więcej.
Tzw. „sprawdzanie się’ niesie ze sobą niebezpieczeństwo szukania ideału. Ten, kto doświadczył pięknej miłości, zna również uczucie tęsknoty i oczekiwania. To są ważne wartości, których nie dostrzeżemy mieszkając ze sobą. Tracimy wtedy tajemniczość i radość wspólnego i stopniowego odkrywania siebie wzajemnie.
Po co kusić los? Po ślubie będzie tyle czasu i okazji, aby się sobą nacieszyć. Każdy mógłby powiedzieć, że to przecież tylko słowa. Niech moją wypowiedź poprą swym autorytetem moi rodzice. Nie mieszkali razem przed ślubem, pobrali się w ’88 roku. To już 25 lat… I jak tu nie wierzyć w prawdziwą miłość i znaczenie przedślubnych wyborów?

poniedziałek, 18 listopada 2013

tęsknisz? tak, ja też...

Nie widziałam cię już od miesiąca.
I nic. Jestem może bledsza,
trochę śpiąca, trochę bardziej milcząca,
lecz można żyć bez powietrza! 


czym tak w ogóle jest tęsknota? Tęsknota to uczucie braku czegoś lub kogoś istotnego dla danej osoby. Często pojawia się odczuwanie niepokoju, smutku, zamyślenia. Im bardziej odczuwany jest brak kogoś, tym bardziej wzmaga się cierpienie psychiczne.Tęsknić wcale nie jest łatwo. To wręcz ambitne zadanie. By przeżywać tęsknotę, trzeba umieć tolerować w sobie całą gamę emocji: poczucie opuszczenia, ubytku, osamotnienia, frustracji, braku, a jednocześnie więzi, przywiązania, wspólnoty i miłości. Trzeba umieć być blisko, ale też dopuszczać świadomość, że ukochana osoba jest odrębnym, wolnym człowiekiem, i pozwalać jej na oddalanie się.
Wiem, że jesteś. Wiem, że jesteś tylko mój. Ale jesteś daleko, chce Cie przytulić. Bądź, nie daje rady. Chce żebyś był ze mną tu i teraz, wiem że Ty też chcesz. Dlaczego musi być tak trudno? Telefon to nie wszystko. Pocałujesz mnie słodko na dobranoc? Przytulisz kiedy będę Cie potrzebowała? Tak bardzo tęsknię chociaż nie potrafię Ci wyjaśnić czym jest tęsknota. Ona po prostu sobie jest i ujawnia się gdy nie ma Cie przy mnie. Tak bardzo Cię kocham, ale nie chce tak tęsknić- to mnie niszczy, powoli mam ochotę płakać jak słyszę Twój głos.

Kiedyś pytałeś, co to znaczy „tęsknić za Tobą”.
W przybliżeniu to taka hybryda zamyślenia, marzenia, muzyki, wdzięczności za to, że to czuję, radości z tego, że jesteś i fal ciepła w okolicach serca. 

Widziałem cię rano
Poruszałaś się szybko
Wygląda na to, że nie potrafię
Uporać się z przeszłością
Bardzo tęsknię za tobą  

Zdrada to cios, którego nie oczekujesz. Jeśli poznasz dobrze swoje serce, to nigdy ci takiego ciosu nie zada. Będziesz bowiem znał jego najtajniejsze marzenia i jego tęsknoty, i będziesz je szanował. Nikt nie może uciec przed własnym sercem. Dlatego już lepiej słuchać, co ono mówi. Aby żaden niespodziewany cios nigdy Cię nie dosięgnął. 

 
 i'll miss you dad






czwartek, 14 listopada 2013

you know my name not my story, bitch

Pewnego dnia uświadamiasz sobie jak cholernie chcesz być komuś potrzebna, wręcz niezbędna. Chcesz mieć kogoś blisko siebie i swojego serca. Pomimo, że masz cudowne przyjaciółki to wiesz, że to nie jest to czego Ci brakuje. To staje się dziwne, bo wiesz,że teraz jest okej. Próbujesz sobie wmówić,że nikt więcej nie jest Ci potrzebny. Powoli zaczynać w to wierzyć, ale jak wyobrażasz sobie co mogłabyś czuć,robić, o czym myśleć to odczuwasz jakąś pustkę. Łzy wzbierają na sile a Ty nie jesteś w stanie nic zrobić. Znane,co? Tak, mi też nie jest to obce. Stopniowo godzisz się z tym, starasz się nie myśleć, żyć chwilą i cieszyć się tym co masz. Gdy tak nagle zjawia się ktoś, tak po prostu. Na początku pisze na fejsbuku, Ty w sumie nie widzisz w nim nic specjalnego. Czasem odpiszesz a czasem udajesz po prostu, że Cie nie ma. Potem poznajesz go bliżej, cieszysz się jak widzisz, że napisał. Zaczynacie nieśmiało gadać na skejpie, nie myślisz o tym, po prostu cieszysz się. Nagle okazuje się, że on ma dziewczynę, ale co dziwne nie załamujesz się. Gadasz z nim dalej, częściej. Okazuje się, że jesteście bardzo podobni do siebie. Zostajecie najlepszymi przyjaciółmi. Kochasz go a on kocha Ciebie. Teraz nie myślisz o nim w innej kategorii niż bratnia dusza. Nagle z nimi koniec, z nim i jego dziewczyną. Mijają dni,tygodnie a on jak gdyby nigdy nic mówi że Cie kocha. KOCHA KOCHA a nie kocha jako przyjaciółkę. Wtedy uświadamiasz sobie, że Ty kochasz go tak od początku ale nie pozwalałaś tej myśli wkraść się do Twojej głowy. Spotykacie się po raz pierwszy.  Jest cudownie, ale jeszcze żadne z Was nie ma odwagi pierwszy powiedzieć kocham. Spotykacie się drugi raz i nagle Twój świat przekręca się o 360 stopni. Tak- powiedział to, powiedział że Cie kocha i nigdy nie opuści. Jesteś trzy metry nad niebem. Zasypiasz a rano czytasz esemesa 'choć wiem,że żadne słowa nie wyrażą potęgi tego, co do Ciebie czuje to i tak spróbuję. Kocham Cie słońce moje i księżycu mój, bo jak one wyznaczają dzień i noc tak Ty wyznaczqasz granice miłości mojej. Wiedz zatem proszę, że ciało i serce, i wszystko co mnie wyznacza jest Twoje. I że jesteś najcudowniejszą i najbliższą memu sercu osobą. Nie kimś zwykłym a chodzącym ideałem. Ideałem, który zawładnął moją osobą bezgranicznie. Ideałem, który zawsze sprawia, że wszystko staje się kolorowe. Ideałem, przy którym czuję natchnienie- jesteś moją muzą. Ideałem, z którym jestem najszczęśliwszy na świecie. Dziękuję.' Leżysz rano i płaczesz ze szczęścia, tyle razy mówi Ci, że jesteś jedyną osobą, która nadaje sens jego życiu. Kochasz go a on kocha Ciebie, tęsknisz najmocniej jak potrafisz, kochasz całym sercem, pocieszasz kiedy tego potrzebuje i jesteś. Po prostu jesteś dla niego a on jest dla Ciebie.
Widzisz? Tak, może być dobrze. I będzie, w najmniej odpowiednim momencie, właśnie wtedy, gdy najmniej się tego spodziewasz.

na zawsze czy na chwilę?



“Zawsze razem”. Tak mawiałyśmy w trudnych chwilach… Po tym co się wydarzyło, nie wiem co znaczy “zawsze” lub “zaufanie”… Nie wiem czy jeszcze komuś zaufam. To bolało, boli i nigdy nie przestanie. Rana w moim sercu nie zagoi się tak szybko. To wszystko odbiło się na mojej psychice. Niby PRAWDZIWA PRZYJAŹŃ. Nie. To nie to. Chciałam, żeby mnie wspierała w tych trudnych chwilach. Ona potrafiła tylko dobić. Jej błędy. Na co te wszystkie starania? Patryk i Kuba to najlepsi przyjaciele “od piaskownicy” jak to mówią. Ja z Darią nie znałyśmy się tak długo. Doszła do mojej klasy. Kuba to mój chłopak. Zawsze gdy wychodziłam z Darią pojawiał się też Kuba i Patryk. Wspólne oglądanie filmów, siedzenie do późna na świeżym powietrzu. Wszystko wyglądało jak w bajce. Śmiejemy się, wygłupiamy. Kilku osobom nie podobało się to, że chodzimy, ale nic nas to nie obchodziło. Cała nasza czwórka była nierozłączna do pewnego dnia…
Daria zaczęła się przyjaźnić z pewną zarozumiałą Kasią. Nie była lubiana. Zwłaszcza przez chłopaków. Sama sobie na to zapracowała. Swoim chamstwem, wywyższaniem się wśród rówieśników. No nic. Najwidoczniej tak musiało być… Wyszłyśmy w trójkę. Nie przepadałam za Kasią, ale dla Darii mogłam spróbować z nią wytrzymać. Chłopcy kończyli lekcje trochę później, wpadłam na pomysł, żeby po nich przyjść. Oczywiście… Musiałyśmy się spóźnić, bo Kasia stwierdziła, że nie pójdzie zanim nie poprawi sobie makijażu. Takie coś doprowadzało mnie do szału, więc bez skrupułów wyszłam z mieszkania najlepszej przyjaciółki trzaskając drzwiami. Zaczęłam iść w stronę szkoły. Przyśpieszałam kroku, uniosłam lewą rękę, aby zerknąć na zegarek.
- Skończyli dziesięć minut temu!- powiedziałam pod nosem i ruszyłam biegiem. Usłyszałam jak ktoś z tyłu wykrzykuje moje imię. Odwróciłam się. Dziewczyny. Pokazały, że idą do sklepu i, że mam do nich dołączyć… Pobiegłam, a gdy tylko zapłaciły wyciągnęłam je ze sklepu. Przed klatką Kuby spotkałyśmy Patryka i znajomego, Michała. Wysoki chłopak, kruczoczarne włosy, niebieskie, jak ocean oczy. Był sympatyczny, zabawny i bardzo tolerancyjny.
- PATRYK!- krzyknęłam uradowana.
- Siema- uśmiechnął się. Dogadywałam się z Nim bardzo dobrze. Znałam go od przedszkola, tak jak Kubę. Był przyjacielem. Bardzo dobrym. Przytuliłam Go na przywitanie, a za mną wlokła się Paula.
- Gdzie Kuba?- zapytałam.
- W domu. Zaraz powinien wyjść.
Wtedy podeszła Daria.
- No. I po co ja Ci tu?- zapytała oburzona. Spojrzałam na nią zaskoczona i lekko zdenerwowana.
- O co Ci chodzi?- zrobiłam kwaśną minę. Słyszałam jak Kuba wychodzi z klatki i krzyczy coś do mnie, ale nie wsłuchiwałam się w to co mówi.- Chciałam się spotkać z chłopakami! Tak jak to robimy codziennie zresztą. Co Ci nagle zaczęło przeszkadzać?!
- Może w końcu pora to zmienić!
- Daria… O co chodzi?- Patryk podszedł do niej i zatroskanym głosem zapytał. Został odepchnięty na co zareagował zaskoczeniem. Spojrzała z pogardą na Patryka po czym ten sam wzrok skierowała na mnie.
- Dziewczyno… Zmieniłaś się. Co się stało? Co się zmieniło? Jeszcze wczoraj przytulałaś mnie najmocniej jak potrafisz, mówiłaś, że kochasz. NIGDY nie zostawisz. Co się stało?
- Chcę mieć po prostu czas dla siebie!- krzyknęła dalej patrząc na mnie.
- Nie wytrzymam!- wtrąciłam się- Ja rozumiem, rozumiem, że masz inne przyjaciółki. W tym wypadku chodzi mi o Kasię, ale to nie powód, żeby odnosić się tak do mnie i swojego chłopaka! CO SIĘ Z TOBĄ DZIEJE?!
- Gówno, kurwa!
- Bardzo inteligenta wypowiedź…
- Weź się Olka, przymknij.-powiedziała Kasia-Będzie się odzywała jak będzie chciała, a Tobie nic do tego.
- ZAMKNIJ MORDE!- krzyknęłam z wyrazistą złością w głosie. Kuba podbiegł do mnie od tyłu, przytulił i starał się uspokoić. Nie, nie, nie. Nie teraz! Nie pozwolę, żeby moja przyjaciółka się tak zachowywała. Daria zaczęła coś wykrzykiwać. Rozumiałam słowa bardzo dobrze. Ale tego nie chciałam. Michał, Kuba, Patryk, wszyscy patrzeli na nią jak na opętaną. Wielkie oczy i stoją w osłupieniu. Z jej ust padały najgorsze przekleństwa jakie kiedykolwiek słyszałam. Nie mogłam uwierzyć, że padają z ust kiedyś mojej przyjaciółki. Kapnęła jedna łza. Druga. Trzecia. Cały potok. Stała zszokowana. Odwróciłam się i szepnęłam do Kuby “zabierz mnie stąd”. Chwycił za rękę i pociągnął w stronę klatki. Usłyszałam tylko jak Patryk mówi do Darii “To koniec”, a potem poczułam jego rękę na moim ramieniu. Weszliśmy do domu Kuby, usiedliśmy w jego pokoju. Nie mogłam przestać płakać. Oni starali się mnie uspokoić. Mój książę mnie przytulał, kołysał, całował troskliwie w czoło, czubek głowy. W takich momentach cieszę się, że ich mam… 




czwartek, 7 listopada 2013

believe



pisane z rok temu, ani ziarnka w tym prawdy :)

milej lektury :>


Z moją nogą nie było dobrze. Dostałam skierowanie do szpitala w Sopocie na kilka dni. Pojechałam z tatą. Lekarka mnie zbadała, zaprowadziła na sale i wytłumaczyła mi funkcjonowanie oddziału. Na pierwszy rzut oka wydawało się spokojnie i miło, ale jakoś wydawało mi się że nie będzie ciekawie. Po rozpakowaniu rzeczy i zapoznaniu się z dziewczynami z sali poszłam się przejść i pooglądać jak to naprawdę wygląda. Spojrzałam na zegarek:  12:12. Pewnie ktoś o mnie myśli- i tak w to nie wierzę. Przechodząc obok dostępnego dla wszystkich salonu zauważyłam chłopaka w dresach, z bandanką przewiązaną na ręku, bluzą  i słuchawkami. Pomyślałam: z wyglądu- boski. Ukradkiem na mnie spojrzał a ja skrępowana szybko odwróciłam wzrok i poszłam dalej. Minęłam wiele osób z którymi się zapoznałam. Szpital był wyjątkowo przyjazny jak na tego typu ośrodek. Cały czas myślałam o tym chłopaku i zastanawiało mnie dlaczego siedział tam sam. Wracając do Sali tą samą drogą niezauważalnie przemknęłam obok salonu, ale go już tam nie było. Po obiedzie wróciłam do Sali z Kamilą i Mileną – dziewczynami, z którymi dzieliłam pokój. Okazały się przesympatyczne. Następnego dnia rano zapytałam Milenę czy zna tego chłopaka.
-Nazywa się Mateusz. Prawie z nikim się nie kumpluje oprócz Damiana którego zna od podstawówki i razem tu wylądowali po wypadku.                                                                                                                            
–Czemu jest taki zamknięty w sobie?                                                                                                                            
-Tego chyba nikt nie wie poza Damianem, gadają, że ma jakieś problemy z dziewczyną.                               
Po południu poszłam na rehabilitacje do budynku obok. Siedział tam Mateusz z jakimś kolesiem, to pewnie był ten Damian.  Nie zwracając na nich uwagi udałam się w kierunku wskazanej przez pielęgniarkę Sali gimnastycznej. Przed drzwiami poczułam dotyk czyjejś dłoni na ramieniu. Gdy się odwróciłam stał tam Mateusz. Przedstawił się czule się uśmiechając powiedział czy bym z nim nie poszła na spacer po lesie obok ośrodka po obiedzie. Byłam w totalnym szoku i od razu się zgodziłam.  Umówiliśmy się 10 minut po obiedzie przed głównymi drzwiami. Byłam tak strasznie podekscytowana, że prawie nic  nie zjadłam. Szybko poleciałam się przebrać. Na nodze miałam opaskę uciskową więc nie mogłam nałożyć jeansów. Ubrałam moje ulubione dresy, czarny przylegający to a na top luźną koszulkę, która kończyła się pod biustem. Pobiegłam spóźniona po buty i wyszłam do drzwi. On już tam stał i się uśmiechnął na mój widok.     -Przepraszam, że tak długo ale zagadałam się z dziewczynami                                                                     -Spoko, nic się nie stało. Myślałem, że spóźniłaś się dlatego bo się długo szykowałaś.                                -Nie wyglądam na zbyt długie szykowanie                                                                                   -Wyglądasz ślicznie                                                                                                                        
Poszliśmy do lasu. Było cudownie. Opowiedział mi dużo o sobie z resztą ja też nie oszczędziłam szczegółów z mojego życia. Powiedział, że wszyscy sieją plotki o jego dziewczynie. Tak naprawdę jej nie ma a on nie nawiązuje przyjaźni tak szybko, ponieważ po tym co go spotkało nie potrafi szybko komuś zaufać. Dni mijały cudownie chodziliśmy na spacery, on odprowadzał mnie na rehabilitacje, spędzaliśmy ze sobą całe dnie. Tydzień po moim przyjeździe mój stan zdrowia umożliwiaj powrót do domu. Niestety musieliśmy się rozstać. Oczywiście wymieniliśmy się numerami telefonów ale sms a live to nie to samo. No ale cóż, tak bywa. Obiecał, że jak tylko stąd wyjdzie to się spotkamy. Pojechałam do domu, cały czas pisaliśmy. Martwiłam się bo nie odpisywał już od dwóch dni. W sobotni poranek do mamy zadzwonili ze szpitala. Pomyślałam, że może coś z Mateuszem się stało i dlatego nie odpisywał. Gdy moja mama odłożyła słuchawkę była cała blada i nie mogła wydusić z siebie słowa. Wtedy moje serce zatrzymało się na moment. Mama powiedziała, że natychmiast musimy jechać do szpitala.
-Ale dlaczego?! Czemu nie możesz mi nic powiedzieć?! Czemu jedziemy do szpitala, o co tu chodzi, może mi ktoś wreszcie wytłumaczyć?!
-Ubieraj się i weź swoje rzeczy, które miałaś do szpitala.
-Po co?
-nie dyskutuj tylko pakuj się i zejdź do auta .
Szybko się zebrałam i wyszłam z domu a rodzice siedzieli już w aucie. Włożyłam słuchawki do uszu i odpłynęłam z głosem Maca Millera daleko we wspomnienia. Nawet nie zauważyłam kiedy dojechaliśmy do Sopotu. Ja chodziłam nadal o kulach. Weszłam do szpitala, wtedy moja lekarz prowadząca wezwała rodziców do gabinetu a mi kazała czekać. Wtedy to się stało…. Podbiegł do mnie Mateusz. Byłam przekonana od pewnego czasu, że przestał pisać bo poznał kogoś innego w ośrodku. Łzy napłynęły mi do oczu, chciałam krzyczeć, wydusić jak bardzo mi na nim zależało i dlaczego tak długo dawał mi nadzieję na coś więcej skoro z dnia na dzień wszystko zakończył urywając wszelki kontakt. Nagle poczułam ból na całym ciele, oczy miałam zaklejone jak klejem, nie mogłam złapać oddechu, było mi zimno. Nagle poczułam jakby zimną wodę na ciele ale bolało teraz bolało tak, że nawet nie mogłam otworzyć ust, ciekły mi tylko łzy. Nagle przyszło ukojenie, odpłynęłam jak gdyby nigdy nic- zasnęłam. Obudziłam się. Myślałam, że to wszystko to zły sen. Chciałam wstać jak zawsze rano, ale nie mogłam. Poczułam czyjąś dłoń na mojej ręce. Z trudem otworzyłam oczy. Z kapturem na głowie, z worami pod oczami siedział on. Gdybym była wstanie wyrzuciłabym go stąd ale nawet nie mam siły się odezwać. Może to i dobrze? Może właśnie potrzebuje jego obecności? Chociaż w tej jednej, ostatniej chwili dopóki nie odejdzie do niej-tej nowej. Nagle podniósł głowę i zobaczył że już nie śpię. Usiadł prosto wciąż trzymając moją dłoń. Wziął głęboki oddech i zaczął mówić. Jakby mój stan umożliwiał mi mowę kazałabym mu przestać i wyjść. Ale nie mogłam, nie potrafiłam nawet ruszyć ustami. Potem wyszło mi to na dobre. Przez godzinę opowiadał mi, że mu ukradli telefon a na konto na facebook’u ktoś mu się włamał i usunął. Najdłużej jednak mówił, że kocha mnie najbardziej na świecie i nie potrafi beze mnie żyć. Mówił tak, że łza spłynęła mi po policzku, nie jedna to był potok łez. Znów zasnęłam. Obudziłam się gdy za oknem było już ciemno. Nade mną stała moja lekarka. Ku mojemu zdziwieniu mogłam już mówić ale Mateusza nie było. Czy to był sen? Czy wszystko tak piękne okazało się wymysłem wyobraźni? Pani Milena <bo tak się nazywała moja lekarka> nachyliła się nade mną i zaświeciła mi latarką w oczy.
-Co się ze mną stało?- zapytałam cicho, ale na tyle głośno żeby usłyszała
-Miałaś poważny zator w nodze, który na szczęście wykryliśmy zanim stało się coś złego. Kiedy rozmawiałam o tym z Twoimi rodzicami pielęgniarka przybiegła i powiedziała, że zemdlałaś. To nie było zwykłe omdlenie, straciłaś bardzo dużo krwi i musieliśmy Cie operować. Całe szczęście wszystko poszło dobrze i wyjdziesz z tego
- Ktoś u mnie był jak spałam?
-Rodzice
-Tylko?
-Tak, a ktoś ma Cie odwiedzić?
-Nie, nie tylko pytam.
- Dobrze. A teraz odpoczywaj bo Twój organizm jest osłabiony.
Wyszła. A więc jednak..to był sen. Jak bardzo nie chciałam tego usłyszeć. No tak, w marzeniach wszystko jest możliwe. Wtedy ktoś otworzył drzwi… weszła moja mama. Powiedziała czy dam sobie radę bo ona z tatą musi jechać po resztę moich rzeczy.
- Pewnie mamo, nie denerwuj się. Wszystko będzie dobrze, nie poddam się J
Długo myślałam ale na szczęście sen przyszedł szybko. Wcześnie rano przyszła pielęgniarka podłączyć mi nową kroplówkę. Spięłam włosy i ubrałam moją ulubioną bluzkę żeby poczuć się lepiej. Usłyszałam ciche pukanie do drzwi i odruchowo powiedziałam ‘proszę’ bo myślałam że to moja lekarka jak zawsze rano. Jednak się myliłam. Wszedł Mateusz. Usiadł obok mnie i spojrzał głęboko w oczy. Zapytałam czy był tu po operacji. Powiedział że tak. Chciałam krzyczeć z radości, ale tylko lekko się uśmiechnęłam.
-Dobrze, że jesteś teraz przy mnie. Wiesz, że mogłoby mnie już tu nie być? Gdyby pani Milena przyszła minutę później, nie było by mnie tu.
- Przestań. Ale nic takiego się nie stało, więc nie ma co gdybać. Ważne jest to co jest teraz. Czyli my. Jak się czujesz?
-Przy Tobie? Jakbym nauczyła się latać, czuję się jak w niebie. A Ty?
-Ja nie, nie jak w niebie
Zmieszana nie mogłam rozszyfrować nic z jego twarzy. Po chwili dodał:
- Czuje się jak trzy metry nad niebem.
-Ty zgapiaczu ! Wiedziałeś że bardzo lubię ten film !
Obydwoje zaczęliśmy się śmiać. Przytulił mnie mocno i powiedział że nigdy więcej nie puści. Było mi dobrze, jak nigdy dotąd. Wreszcie czułam się bezpieczna i cholernie potrzebna. Jednak moje szczęście nie mogło trwać długo bo to przecież ja , no nie? Kiedy byłam już w lepszej formie jeździłam na wózku na rehabilitacje. W czwartek kiedy pielęgniarka po mnie przyszła pojechałyśmy inną drogą, przez salon. Powiedziała, że musi jeszcze wziąć kartę innego pacjenta. Zostawiła mnie przy Kamili i Milenie i obiecała że zaraz wróci. Minęła chwila ale dla mnie trwała wieczność. Zobaczyłam tam Mateusza siedzącego z jakąś dziewczyną w naszym wieku. Była śliczna. Wiedziałam że on nie ma rodzeństwa. Myślałam że zaraz wybuchnę. Spojrzał się na mnie i wstał. Zaczął iść w moim kierunku, wtedy szybko poprosiłam Milenę żeby mnie zawiozła na zabiegi. Unikałam go przez dwa dni, ale ile można kiedyś w końcu nastąpi ten moment, że przyjdzie będzie przepraszał ale w końcu i tak się rozstaniemy. Może być tez tak, że on wcale nie żałuje tylko przyjdzie potwierdzić że to koniec.  Stało się -przyszedł. Kazał mi usiąść i nic nie mówić, nawet nie miałam kiedy bo nie dał mi dojść do głosu. Jaka ja byłam głupia. Wyjaśnił, że to jego kuzynka. Po wypadku i śmierci rodziców nie miał nikogo poza nią. Pierwszy raz się przede mną prawdziwie otworzył, opowiedział mi wszystko. Zrozumiałam dlaczego jest jaki jest. Nie powstrzymał łez. Opowiedział mi o wypadku. Mówił, że jechali autem od babci, wszyscy- jego brat, rodzice i on. Jakiś pijany student wjechał w nich i zepchnął do rowu. Przeżył tylko Mateusz, dlatego po wypadku trafił tutaj na rehabilitacje.
- Długo nie mogłem się pozbierać po tym wszystkim. Brat był dla mnie wspaniałym przyjacielem i przede wszystkim wzorem do naśladowania-był dwa lata starszy. Ale wtedy pomógł mi Damian i Klaudia-moja kuzynka. Chociaż i tak kilka razy pomimo ich wspaniałej opieki miałem ochotę ze sobą skończyć, dopóki nie poznałem Ciebie. Jesteś teraz dla mnie całym światem. Cieszę się że wreszcie mam odwagę Ci to powiedzieć. Obydwoje się rozpłakaliśmy z jednej strony z nieszczęścia jakie spotkało jego rodzinę, a drugiej ze szczęścia jakie nas spotkało że mamy siebie. Po kilku tygodniach obydwoje byliśmy w stanie wyjść ze szpitala. Mateusz mieszkał w domu dziecka. Twierdził, że w wieku 16 lat nikt nie będzie chciał go zaadoptować, jeszcze tylko dwa lata jak będzie mógł żyć na własną rękę. Przypomniałam sobie o mojej sąsiadce- Pani Wandzie. Kochałam ją jak własną babcie,  miała z 60 lat i była samotna, jej mąż zginął w katastrofie samolotu.  Któregoś wieczoru wspominała, że chciałaby zaadoptować jakieś dziecko ale starsze, bo przydałoby jej się towarzystwo i opieka na starość. Kiedy Mateusz wrócił do bidula, ja do domu poszłam do Pani Wandy, opowiedziałam jej o Mateuszu, wtedy w jej oku zabłysnął blask nadziei. Dwa miesiące później mój chłopak mieszkał dwa piętra pode mną. Byliśmy cholernie szczęśliwi i obydwoje zdrowi. Mateusz przepisał się do szkoły bliżej domu poznał wspaniałych ludzi. Obiecaliśmy sobie, że będziemy razem pomimo wszystko. A ja zaprzyjaźniłam się z Klaudią- kuzynką Mateusza. Jest cudownie, w te wakacje planujemy wraz z Kalą i Mateuszem pojechać do mojej babci na wieś.
THE END

środa, 6 listopada 2013

lost



wiesz jak to jest, kiedy ukochana osoba mija Cię bez słowa? wiesz jak to jest, kiedy chcesz spojrzeć pewnej osobie w oczy, a nie możesz, bo po paru sekundach, musisz odwrócić się, kryjąc łzy? wiesz jak to jest, kiedy w rozmowie łamie Ci się głos? wiesz, jak to jest, kiedy tracisz oddech, bo patrzysz na niego, a z jego zachowania wnioskujesz, że jemu już nie zależy? wiesz jak to jest, kiedy wracając do domu, masz płacz na końcu nosa? wiesz jak to jest, kiedy kładziesz się spać z nadzieją, że może wreszcie szloch nie będzie Ci przeszkadzał w zasypianiu? wiesz jak to jest, kiedy wstajesz rano i masz świadomość tego, że kolejny dzień będzie powtórką poprzedniego? wiesz jak to jest, kiedy umierasz wiedząc, że żyjesz? nie wiesz? to proszę nie pierdol mi o tym, że czas leczy rany.

' witaj w czasach, gdzie pokemony cię 'lofciają', od dresów możesz dostać wpierdol, rodzinę widzisz tylko rano przed pójściem do szkoły i wieczorem przed snem, twoja sympatia obściskuje się na boku z kimś innym,a najlepsza przyjaciółka obgaduje cię za twoimi plecami. reszta ma po prostu na ciebie wyjebane . '

*.Spytaj się człowieka, który nie ma rąk, jak to jest móc przytulić ukochaną osobę. Ślepca, jak to jest móc widzieć piękno otaczającego go świata. Niemowę, jak to jest móc krzyczeć z radości. Kalekę na wózku, jak to jest móc biec przed siebie bez celu. Głuchego, jak to jest móc słyszeć radosny świergot ptaków co dnia. Bezdomnego, jak to jest móc wyspać się w ciepłym łóżku. Głodnego, jak to jest móc być najedzonym do syta. Sierotę jak to jest mieć rodziców. A potem spytaj siebie, jak to jest doceniać to, co się ma, jak to jest kochać swoje życie.*


jakies staroscie wykopane przed chwila
nauka nauka, maly mis nie ma telefonu :c