pisane z rok temu, ani ziarnka w tym prawdy :)
milej lektury :>
Z moją nogą nie było dobrze. Dostałam skierowanie do
szpitala w Sopocie na kilka dni. Pojechałam z tatą. Lekarka mnie zbadała,
zaprowadziła na sale i wytłumaczyła mi funkcjonowanie oddziału. Na pierwszy
rzut oka wydawało się spokojnie i miło, ale jakoś wydawało mi się że nie będzie
ciekawie. Po rozpakowaniu rzeczy i zapoznaniu się z dziewczynami z sali poszłam
się przejść i pooglądać jak to naprawdę wygląda. Spojrzałam na zegarek: 12:12. Pewnie ktoś o mnie myśli- i tak w to
nie wierzę. Przechodząc obok dostępnego dla wszystkich salonu zauważyłam
chłopaka w dresach, z bandanką przewiązaną na ręku, bluzą i słuchawkami. Pomyślałam: z wyglądu- boski.
Ukradkiem na mnie spojrzał a ja skrępowana szybko odwróciłam wzrok i poszłam
dalej. Minęłam wiele osób z którymi się zapoznałam. Szpital był wyjątkowo
przyjazny jak na tego typu ośrodek. Cały czas myślałam o tym chłopaku i
zastanawiało mnie dlaczego siedział tam sam. Wracając do Sali tą samą drogą
niezauważalnie przemknęłam obok salonu, ale go już tam nie było. Po obiedzie
wróciłam do Sali z Kamilą i Mileną – dziewczynami, z którymi dzieliłam pokój.
Okazały się przesympatyczne. Następnego dnia rano zapytałam Milenę czy zna tego
chłopaka.
-Nazywa się Mateusz. Prawie z nikim się nie kumpluje oprócz Damiana
którego zna od podstawówki i razem tu wylądowali po wypadku.
–Czemu jest taki zamknięty w sobie?
-Tego chyba nikt nie wie poza Damianem, gadają, że ma jakieś
problemy z dziewczyną.
Po południu poszłam na rehabilitacje do budynku obok.
Siedział tam Mateusz z jakimś kolesiem, to pewnie był ten Damian. Nie zwracając na nich uwagi udałam się w kierunku
wskazanej przez pielęgniarkę Sali gimnastycznej. Przed drzwiami poczułam dotyk
czyjejś dłoni na ramieniu. Gdy się odwróciłam stał tam Mateusz. Przedstawił się
czule się uśmiechając powiedział czy bym z nim nie poszła na spacer po lesie
obok ośrodka po obiedzie. Byłam w totalnym szoku i od razu się zgodziłam. Umówiliśmy się 10 minut po obiedzie przed
głównymi drzwiami. Byłam tak strasznie podekscytowana, że prawie nic nie zjadłam. Szybko poleciałam się przebrać.
Na nodze miałam opaskę uciskową więc nie mogłam nałożyć jeansów. Ubrałam moje
ulubione dresy, czarny przylegający to a na top luźną koszulkę, która kończyła
się pod biustem. Pobiegłam spóźniona po buty i wyszłam do drzwi. On już tam
stał i się uśmiechnął na mój widok. -Przepraszam, że tak długo ale
zagadałam się z dziewczynami -Spoko, nic się nie stało. Myślałem, że spóźniłaś
się dlatego bo się długo szykowałaś. -Nie wyglądam na zbyt długie
szykowanie -Wyglądasz ślicznie
Poszliśmy do lasu. Było cudownie.
Opowiedział mi dużo o sobie z resztą ja też nie oszczędziłam szczegółów z
mojego życia. Powiedział, że wszyscy sieją plotki o jego dziewczynie. Tak
naprawdę jej nie ma a on nie nawiązuje przyjaźni tak szybko, ponieważ po tym co
go spotkało nie potrafi szybko komuś zaufać. Dni mijały cudownie chodziliśmy na
spacery, on odprowadzał mnie na rehabilitacje, spędzaliśmy ze sobą całe dnie.
Tydzień po moim przyjeździe mój stan zdrowia umożliwiaj powrót do domu.
Niestety musieliśmy się rozstać. Oczywiście wymieniliśmy się numerami telefonów
ale sms a live to nie to samo. No ale cóż, tak bywa. Obiecał, że jak tylko stąd
wyjdzie to się spotkamy. Pojechałam do domu, cały czas pisaliśmy. Martwiłam się
bo nie odpisywał już od dwóch dni. W sobotni poranek do mamy zadzwonili ze
szpitala. Pomyślałam, że może coś z Mateuszem się stało i dlatego nie
odpisywał. Gdy moja mama odłożyła słuchawkę była cała blada i nie mogła wydusić
z siebie słowa. Wtedy moje serce zatrzymało się na moment. Mama powiedziała, że
natychmiast musimy jechać do szpitala.
-Ale dlaczego?! Czemu nie możesz mi nic powiedzieć?! Czemu
jedziemy do szpitala, o co tu chodzi, może mi ktoś wreszcie wytłumaczyć?!
-Ubieraj się i weź swoje rzeczy, które miałaś do szpitala.
-Po co?
-nie dyskutuj tylko pakuj się i zejdź do auta .
Szybko się zebrałam i wyszłam z domu a rodzice siedzieli już
w aucie. Włożyłam słuchawki do uszu i odpłynęłam z głosem Maca Millera daleko
we wspomnienia. Nawet nie zauważyłam kiedy dojechaliśmy do Sopotu. Ja chodziłam
nadal o kulach. Weszłam do szpitala, wtedy moja lekarz prowadząca wezwała
rodziców do gabinetu a mi kazała czekać. Wtedy to się stało…. Podbiegł do mnie
Mateusz. Byłam przekonana od pewnego czasu, że przestał pisać bo poznał kogoś
innego w ośrodku. Łzy napłynęły mi do oczu, chciałam krzyczeć, wydusić jak
bardzo mi na nim zależało i dlaczego tak długo dawał mi nadzieję na coś więcej
skoro z dnia na dzień wszystko zakończył urywając wszelki kontakt. Nagle
poczułam ból na całym ciele, oczy miałam zaklejone jak klejem, nie mogłam
złapać oddechu, było mi zimno. Nagle poczułam jakby zimną wodę na ciele ale
bolało teraz bolało tak, że nawet nie mogłam otworzyć ust, ciekły mi tylko łzy.
Nagle przyszło ukojenie, odpłynęłam jak gdyby nigdy nic- zasnęłam. Obudziłam
się. Myślałam, że to wszystko to zły sen. Chciałam wstać jak zawsze rano, ale
nie mogłam. Poczułam czyjąś dłoń na mojej ręce. Z trudem otworzyłam oczy. Z
kapturem na głowie, z worami pod oczami siedział on. Gdybym była wstanie
wyrzuciłabym go stąd ale nawet nie mam siły się odezwać. Może to i dobrze? Może
właśnie potrzebuje jego obecności? Chociaż w tej jednej, ostatniej chwili
dopóki nie odejdzie do niej-tej nowej. Nagle podniósł głowę i zobaczył że już
nie śpię. Usiadł prosto wciąż trzymając moją dłoń. Wziął głęboki oddech i
zaczął mówić. Jakby mój stan umożliwiał mi mowę kazałabym mu przestać i wyjść.
Ale nie mogłam, nie potrafiłam nawet ruszyć ustami. Potem wyszło mi to na
dobre. Przez godzinę opowiadał mi, że mu ukradli telefon a na konto na
facebook’u ktoś mu się włamał i usunął. Najdłużej jednak mówił, że kocha mnie
najbardziej na świecie i nie potrafi beze mnie żyć. Mówił tak, że łza spłynęła
mi po policzku, nie jedna to był potok łez. Znów zasnęłam. Obudziłam się gdy za
oknem było już ciemno. Nade mną stała moja lekarka. Ku mojemu zdziwieniu mogłam
już mówić ale Mateusza nie było. Czy to był sen? Czy wszystko tak piękne
okazało się wymysłem wyobraźni? Pani Milena <bo tak się nazywała moja
lekarka> nachyliła się nade mną i zaświeciła mi latarką w oczy.
-Co się ze mną stało?- zapytałam cicho, ale na tyle głośno
żeby usłyszała
-Miałaś poważny zator w nodze, który na szczęście wykryliśmy
zanim stało się coś złego. Kiedy rozmawiałam o tym z Twoimi rodzicami
pielęgniarka przybiegła i powiedziała, że zemdlałaś. To nie było zwykłe
omdlenie, straciłaś bardzo dużo krwi i musieliśmy Cie operować. Całe szczęście
wszystko poszło dobrze i wyjdziesz z tego
- Ktoś u mnie był jak spałam?
-Rodzice
-Tylko?
-Tak, a ktoś ma Cie odwiedzić?
-Nie, nie tylko pytam.
- Dobrze. A teraz odpoczywaj bo Twój organizm jest
osłabiony.
Wyszła. A więc jednak..to był sen. Jak bardzo nie chciałam
tego usłyszeć. No tak, w marzeniach wszystko jest możliwe. Wtedy ktoś otworzył
drzwi… weszła moja mama. Powiedziała czy dam sobie radę bo ona z tatą musi jechać
po resztę moich rzeczy.
- Pewnie mamo, nie denerwuj się. Wszystko będzie dobrze, nie
poddam się J
Długo myślałam ale na szczęście sen przyszedł szybko.
Wcześnie rano przyszła pielęgniarka podłączyć mi nową kroplówkę. Spięłam włosy
i ubrałam moją ulubioną bluzkę żeby poczuć się lepiej. Usłyszałam ciche pukanie
do drzwi i odruchowo powiedziałam ‘proszę’ bo myślałam że to moja lekarka jak
zawsze rano. Jednak się myliłam. Wszedł Mateusz. Usiadł obok mnie i spojrzał
głęboko w oczy. Zapytałam czy był tu po operacji. Powiedział że tak. Chciałam
krzyczeć z radości, ale tylko lekko się uśmiechnęłam.
-Dobrze, że jesteś teraz przy mnie. Wiesz, że mogłoby mnie
już tu nie być? Gdyby pani Milena przyszła minutę później, nie było by mnie tu.
- Przestań. Ale nic takiego się nie stało, więc nie ma co
gdybać. Ważne jest to co jest teraz. Czyli my. Jak się czujesz?
-Przy Tobie? Jakbym nauczyła się latać, czuję się jak w
niebie. A Ty?
-Ja nie, nie jak w niebie
Zmieszana nie mogłam rozszyfrować nic z jego twarzy. Po
chwili dodał:
- Czuje się jak trzy metry nad niebem.
-Ty zgapiaczu ! Wiedziałeś że bardzo lubię ten film !
Obydwoje zaczęliśmy się śmiać. Przytulił mnie mocno i
powiedział że nigdy więcej nie puści. Było mi dobrze, jak nigdy dotąd. Wreszcie
czułam się bezpieczna i cholernie potrzebna. Jednak moje szczęście nie mogło
trwać długo bo to przecież ja , no nie? Kiedy byłam już w lepszej formie
jeździłam na wózku na rehabilitacje. W czwartek kiedy pielęgniarka po mnie przyszła
pojechałyśmy inną drogą, przez salon. Powiedziała, że musi jeszcze wziąć kartę
innego pacjenta. Zostawiła mnie przy Kamili i Milenie i obiecała że zaraz
wróci. Minęła chwila ale dla mnie trwała wieczność. Zobaczyłam tam Mateusza
siedzącego z jakąś dziewczyną w naszym wieku. Była śliczna. Wiedziałam że on
nie ma rodzeństwa. Myślałam że zaraz wybuchnę. Spojrzał się na mnie i wstał.
Zaczął iść w moim kierunku, wtedy szybko poprosiłam Milenę żeby mnie zawiozła
na zabiegi. Unikałam go przez dwa dni, ale ile można kiedyś w końcu nastąpi ten
moment, że przyjdzie będzie przepraszał ale w końcu i tak się rozstaniemy. Może
być tez tak, że on wcale nie żałuje tylko przyjdzie potwierdzić że to koniec. Stało się -przyszedł. Kazał mi usiąść i nic
nie mówić, nawet nie miałam kiedy bo nie dał mi dojść do głosu. Jaka ja byłam
głupia. Wyjaśnił, że to jego kuzynka. Po wypadku i śmierci rodziców nie miał
nikogo poza nią. Pierwszy raz się przede mną prawdziwie otworzył, opowiedział
mi wszystko. Zrozumiałam dlaczego jest jaki jest. Nie powstrzymał łez.
Opowiedział mi o wypadku. Mówił, że jechali autem od babci, wszyscy- jego brat,
rodzice i on. Jakiś pijany student wjechał w nich i zepchnął do rowu. Przeżył
tylko Mateusz, dlatego po wypadku trafił tutaj na rehabilitacje.
- Długo nie mogłem się pozbierać po tym wszystkim. Brat był
dla mnie wspaniałym przyjacielem i przede wszystkim wzorem do naśladowania-był
dwa lata starszy. Ale wtedy pomógł mi Damian i Klaudia-moja kuzynka. Chociaż i
tak kilka razy pomimo ich wspaniałej opieki miałem ochotę ze sobą skończyć,
dopóki nie poznałem Ciebie. Jesteś teraz dla mnie całym światem. Cieszę się że
wreszcie mam odwagę Ci to powiedzieć. Obydwoje się rozpłakaliśmy z jednej
strony z nieszczęścia jakie spotkało jego rodzinę, a drugiej ze szczęścia jakie
nas spotkało że mamy siebie. Po kilku tygodniach obydwoje byliśmy w stanie
wyjść ze szpitala. Mateusz mieszkał w domu dziecka. Twierdził, że w wieku 16
lat nikt nie będzie chciał go zaadoptować, jeszcze tylko dwa lata jak będzie
mógł żyć na własną rękę. Przypomniałam sobie o mojej sąsiadce- Pani Wandzie.
Kochałam ją jak własną babcie,
miała z
60 lat i była samotna, jej mąż zginął w katastrofie samolotu.
Któregoś wieczoru wspominała, że chciałaby
zaadoptować jakieś dziecko ale starsze, bo przydałoby jej się towarzystwo i
opieka na starość. Kiedy Mateusz wrócił do bidula, ja do domu poszłam do Pani Wandy,
opowiedziałam jej o Mateuszu, wtedy w jej oku zabłysnął blask nadziei. Dwa
miesiące później mój chłopak mieszkał dwa piętra pode mną. Byliśmy cholernie
szczęśliwi i obydwoje zdrowi. Mateusz przepisał się do szkoły bliżej domu
poznał wspaniałych ludzi. Obiecaliśmy sobie, że będziemy razem pomimo wszystko.
A ja zaprzyjaźniłam się z Klaudią- kuzynką Mateusza. Jest cudownie, w te
wakacje planujemy wraz z Kalą i Mateuszem pojechać do mojej babci na wieś.
THE END