sama nie wiem jak zacząć...śmierć, czy jest ktoś kto się nie boi? Ale ja nie chcę się skupiać na tym.
Jak to jest jak odejdzie ktoś bliski?
Najpierw nie możesz uwierzyć w to co się stało. Potem powoli to do Ciebie dociera, płaczesz, nie możesz przestać. Myślisz ile to byś zrobił, co byś jeszcze powiedział gdybyś mógł...ale już po wszystkim, nie możesz. Choćbyś stanął na głowie nie jesteś w stanie nic zrobić. Nie myśl 'co by było..'. On już nie wróci, czasu nie cofniesz. Czuj to, co czujesz. Rozpacz? Tak. Smutno ci? Jesteś wściekły? Nie chce ci się żyć? Nic nie czujesz? Boli, przeszywająco boli? Ulga, że koszmar umierania się skończył? Ulga, że ona/on już nie cierpi? Ulga, że już gorzej nie może być, i że tę śmierć masz już za sobą?
Zwyczajnie bądź we wszystkim co się w tobie pojawia, jakiekolwiek jest. Nie próbuj tego tłumić ani nasilać. Jest to, co jest i takie ma być. Nie manipuluj swoimi przeżyciami i nie walcz z nimi. Pozwól też, by jakaś część ciebie była świadoma, że przeżywasz to, co przeżywasz i co to jest.
Pozwól sobie na ten ból. Pozwól na to, by się ogarnął. Pozwól sobie na płacz i szloch gdy się pojawia. Nie zajmuj się reakcjami innych, chyba, że to są twoje dzieci. Ale one i tak wiedzą co przeżywasz, więc nie udawaj, że jest inaczej niż jest.
Im bardziej pozwolisz by tak bolało jak naprawdę boli, tym mądrzej przejdziesz przez to przez co musisz przejść.
Teraz najgorsze co może być. Wiesz, że umiera, nie możesz nic zrobić.
Opowiem Wam pewną historię...tak, prawdziwą....
Pewna 12-letnia dziewczyna przychodzi po szkole do domu. W kuchni siedzi jej strasznie smutny tata.
-Co się stało?
Cisza. Po pewnym czasie przyszła jej mama i powiedziała, że jedyna siostra ojca ma raka płuc.
Pierwsza myśl "to pewnie od papierosów". Jej tata też palił i to dużo.
Święta zawsze spędzali wspólnie. Jej rodzina , ciocia, wujek i kuzynostwo. Mieszkali blisko.
Nadchodzi grudzień, ciocia jest tak słaba że spędzają święta u nich. Jest strasznie chuda, wygląda jak wieszak. Chodzi z kroplówką, jest karmiona przez rurkę w brzuchu.Patrzy na nią, tak bardzo chciałaby jej pomóc ale nie może...już nikt nie może. Jest słaba, bardzo słaba. Ale uparta, pomimo choroby paliła do ostatniego dnia. Święta minęły szybko i nie tak radośnie jak każde. Styczniowe popołudnie, kolejny zwykły dzień. Wraca po szkole, jej ojciec w kuchni....płacze. Pierwszy raz widzi tatę w takim stanie. On ją przytula i szepcze "Ciocia umarła". Dziewczyna wychodzi z kuchni, pyta mamy czy to prawda. Nie może uwierzyć, zamyka się w pokoju i płacze. Kilka godzin nie może się uspokoić. Następny dzień cały przesypia.
~
Mijają 4 lata. Pozbierała się. Ale dalej, za każdym razem kiedy patrzy na jej zdjęcie nie może zatamować potoku łez. Nauczyła się już o niej rozmawiać, już nie płacze na samą myśl. Było ciężko, ale czas leczy rany
~
czasami nie mogę uwierzyć, że masz dopiero 15 lat.... Pozdrawiam i wytrwałości z chłopakiem :>
OdpowiedzUsuńdziękuję :)
Usuńpropsy za muzykę, temat poważny, ale myślę,że dobre podejście.
OdpowiedzUsuń